Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Toksyczni rodzice

Z Krystyną, od kilkunastu lat mężatką, matką trójki dzieci spotykam się w jednej ze stołecznych kawiarni. Na pierwszy rzut oka: szczęśliwa kobieta. Zadbana, uśmiechnięta i przedsiębiorcza.

Opowiada o swoim małżeństwie. Mąż pochodził z trudnej rodziny. Jego rodzicie nie znajdywali wspólnego języka. Teść lubił sięgać po kieliszek. Teściowa skupiła się na wychowaniu dzieci, ale nie potrafiła okazywać im uczuć. - Przed ślubem mąż był bardzo we mnie zakochany. Ale już wtedy zauważyłam jego szczególny związek z matką. Na ślub cywilny w USC przyjechał spóźniony - opowiada Krystyna. Potem dowiedziała się, że nie zdążył na czas, bo zawoził mamie - właśnie w tym dniu i właśnie o tej porze - zamówioną szafkę do łazienki. Po roku małżeństwa oczekiwali narodzin pierwszego dziecka. Zbliżał się termin porodu. - Mąż nieoczekiwanie zabrał się i pojechał do matki. Ze szpitala odbierała mnie koleżanka, a on nie potrafił cieszyć się z naszego dziecka. Wiele razy w trudnych sytuacjach zostawiał mnie i jechał do mamy. Już na początku małżeństwa usłyszałam od teściowej: "Matkę ma się tylko jedną, a żon można mieć kilka" - wspomina z nutą goryczy Krystyna. Teściowa od kilku lat nie żyje. Ona obok trójki dzieci, które urodziła, wychowuje czwarte - własnego męża. - Na mojej głowie jest utrzymanie domu i troska o dzieci. Mąż jest osobą konfliktową, od lat korzysta z terapii. Nigdy nie zdecydowałam się na rozwód. Jestem osobą wierzącą. Małżeństwo jest dla mnie sakramentem - mówi Krystyna.

Problem toksycznych rodziców po raz pierwszy nazwała i opisała w l. 80 amerykańska terapeutka Susan Forward. Jej pacjenci to mężowie i żony "skatowani" psychicznie przez własnych rodziców. Są chorobliwie uzależnieni od nich w dorosłym życiu. Forward pokazała, że dopóki nie zdecydują się na terapię, będą niszczyć swoje własne rodziny. Bestseller doczekał się tłumaczeń na wiele języków.

W Polsce terapią toksycznych rodzin przez wiele lat zajmowała się prof. Maria Ryś z UKSW, psycholog rodziny. Jak funkcjonuje dziecko z toksycznego związku, pokazuje na przykładzie ojca obiecującego dzieciom wycieczkę do ZOO. Nadchodzi sobota, w końcu będą mieli czas na wspólną, wielokrotnie obiecywaną wyprawę. Rano dzwoni toksyczna mama, babcia dzieci, z prośbą: "Stefan, może byś mi pomalował dziś furtkę na zielono". Niedawno Stefan furtkę pomalował na niebiesko, ale kolor nie spodobał się sąsiadom. Toksyczny rodzic nie pyta: "Czy możesz przyjechać? A może masz swoje plany?" Żąda przyjazdu dziecka. Stosownie do stopnia uzależnienia syn reaguje na kilka sposobów. W najlżejszym przypadku nieśmiało mówi, że umówił się z dziećmi. Ale kiedy słyszy od matki: "Jak chcesz mojej śmierci, jedź do ZOO!", wybiera malowanie furtki. Jeśli toksyczność jest większa, syn nawet nie mówi matce, że był umówiony z dziećmi. Oznajmia dzieciom, że "coś stało się u babci" i musi jej pomóc. Wiele toksycznych dzieci próbuje przeciwstawiać się swoim rodzicom. W tym przypadku syn wybiera się z dziećmi do ZOO. Ale na wycieczce ma zły humor. Jest tak wściekły, że dzieci nie mają żadnej przyjemności z przebywania z ojcem. W poniedziałek taki ojciec bierze urlop i jedzie do mamy, by pomalować furtkę na kolor zielony.

Rodzina jak sekta

O toksycznych rodzicach mówi się coraz więcej. Brakuje jednak na ten temat publikacji i badań oszacowujących skalę zjawiska. Terapeuci i duszpasterze z poradni rodzinnych twierdzą, że wiele problemów małżeńskich to skutek toksycznych relacji męża lub żony z rodzicem. - To częsty problem wśród osób, przychodzących do poradni - mówi Jacek Pulikowski, terapeuta i doradca życia rodzinnego z Poznania. Ksiądz Marek Kruszewski, duszpasterz rodzin w diecezji warszawsko-praskiej, ma podobną ocenę sytuacji: - Znam wiele małżeństw, gdzie źródło konfliktu tkwi w toksycznych relacjach między jednym z małżonków a jego rodzicem, wcale nie musi to być relacja syna i matki, często uzależniona od matki jest dorosła córka.

Problem toksyczności w żadnym razie nie dotyczy samych patologicznych rodzin, w których rządzi alkohol i przemoc. - Występuje w rodzinach nadopiekuńczych - podkreśla prof. Ryś. Kolejna kategoria to rodziny, w których ciągle poniżana jest wartość dziecka: np. ojciec ciągle powtarza córce: "Ty i tak nic nie potrafisz. Nie dasz sobie rady w życiu." Toksyczność zagraża też takiej rodzinie, w której małżonkowie mają kłopoty z relacjami między sobą. Oddalają się od siebie i zaczynają uczucia przenosić na dziecko. Jacek Pulikowski wskazuje na niewłaściwy model rodziny, który prowadzi do toksycznych relacji. Wiele kobiet rezygnuje z więzi z mężem, kiedy pojawi się pierwsze dziecko. - Znam bardzo dużo małżeństw, które wtedy pogubiły się emocjonalnie - mówi Jacek Pulikowski. Dla nich po latach odchodzenie z domu dorosłego dziecka staje się dramatem. Małżonkowie zostają ze sobą jak obcy ludzie. Próbują ingerować w dorosłe życie syna czy córki. Dziecko było dla nich "lokatą", z której muszą odzyskiwać teraz procenty.

- Uwikłanie w sekty przypomina mechanizm toksycznych relacji - ocenia prof. Ryś. Najpierw jest bombardowanie miłością. Do dziecka wielokrotnie płynie przekaz: "Jesteś całym moim światem. W tobie cała moja nadzieja". Kiedy dorastający chłopak chce wyjechać z kolegami na obóz słyszy od matki: "Przecież samej mnie nie zostawisz. Wiesz, że na ojca nie mogę liczyć". Przekaz werbalny albo pozawerbalny jest jednoznaczny: "Jeśli mnie kochasz, to zrezygnujesz z wyjazdu na obóz. A potem w dalszym życiu: "nie wybierzesz tych studiów", "nie ożenisz się z tą dziewczyną" itd. Szantaż miłością staje się coraz mocniejszy. A u dziecka rodzą się coraz mocniejsze wyrzuty sumienia. Proces rozłożony jest na lata.

Sterowani zza grobu

- Toksyczne więzy są niebezpieczne także z powodu braku świadomości , że tkwi się w chorej relacji - mówi Jacek Pulikowski. 40-letnia córka spędzająca codziennie po kilka godzin u swojej matki nie widzi w tym nic złego. Mówi: "przecież mama potrzebuje wsparcia, opieki, pomocy". Uważa, że to jej pierwszy obowiązek, chociaż ma już męża i dzieci, a mama nie jest ani stara, ani chora.

Paweł, pracownik naukowy i ojciec dwóch synów, poddał się już dawno. Jego żona jest cenioną lekarką, ale ich życiem sterowała przez blisko trzydzieści lat teściowa, do tego stopnia dumna z sukcesów córki, że po prostu się z nimi utożsamiała. - Zajmowała się chłopcami, urządzała przyjęcia z okazji naszych sukcesów, wiedziała o moich doktorantach i konferencjach, bo Beata omawiała z nią - a nie ze mną - wszystkie nasze sprawy. Teść był nikim w tym związku, a jeszcze Beata użalała się nad mamusią, że taka zapracowana, o wszystkim musi myśleć i musimy jej okazywać wdzięczność, bo naprawdę bez niej cóż byśmy zrobili! Teściowie nie żyją już od dziesięciu lat, ale nasze życie jest dalej ustawione przez nią.

Marzena, przystojna szczupła blondynka, od początku swojego małżeństwa funkcjonuje w takim schemacie. - Pamiętam, że kiedy poznałam przed ślubem rodziców męża, byłam zachwycona. Zwłaszcza jego dobrymi relacjami z mamą. Od początku naszego małżeństwa mąż codziennie chodzi do swojej mamy. Oprócz tego codziennie do niej dzwonił. Czasem mylił nas dwie, rozmawiając ze mną przez telefon. Kiedy kupuje coś dla mnie w sklepie, to zaraz też wybiera coś dla swojej mamy. Rodzinne wakacje mąż układa według projektów teściowej. Kiedy teściowa potrzebuje jakiejś pomocy, ani ja, ani nasze córki i syn nigdy nie są "wystarczająco dobre". Wszystko "najlepiej zrobi Andrzej". Czuję, że on nigdy nie rozstał się ze swoim rodzinnym domem - opowiada Marzena.

Dzieci toksycznych rodziców mają określone cechy charakteru i działają według pewnych schematów. - Ich życiem rządzi przymus - mówi prof. Maria Ryś. Nie są w stanie wyobrazić sobie, że mogłyby postąpić inaczej niż chcą ich rodzice. Takie zasady zawsze im wpajano. Żyją ze świadomością: na mojej osobie opiera się życie mojej matki lub ojca. - Znam takie przypadki, kiedy umiera toksyczny rodzic i jego 50-letniemu dziecku świat zaczyna się zawalać. Toksyczne dziecko ma punkt sterowania swoim własnym życiem w drugiej osobie. Kiedy ona umiera, umiera z nią coś najistotniejszego w jego życiu. I tak toksyczność rodzica działa okrutnie, spoza grobu - mówi prof. Ryś.

Toksyny jednego z chorych małżonków toczą małżeństwo jak rak. - Zaczynamy oddalać się od siebie. Mamy coraz mniej czasu na rozmowę. W tygodniu po pracy wolny czas poświęcamy naszym dzieciom. A weekendy, kiedy chciałabym pobyć z mężem, na jego prośbę spędzamy z teściową. Próbowałam rozmawiać z mężem, ale nie widzi problemu - mówi Marzena.

Bożena, małżonka z kilkunastoletnim stażem próbowała - Rozumiałam, że mąż jest jedynakiem i troszczy się o matkę. Ale zależność męża od teściowej była już dla mnie nie do zniesienia. Przed podjęciem każdej większej decyzji dzwonił do niej. Na początku małżeństwa jeździł tam na wakacje. Kiedy dzieci podrosły spędzaliśmy urlop razem. Ale i tak, kiedy i dokąd mamy wyjechać, ustalała teściowa. Korzystałam z pomocy psychologa. Radził, żebym przestała walczyć z ich relacjami, bo nie ma to sensu - mówi Bożena.

Profesor Maria Ryś opowiada o przypadku mężczyzny, gdzie toksyczna mama niszczyła kolejne jego związki. Syn ciągle się rozwodził, bo żadna "żona" nie była w stanie w z nim wytrzymać.

W innych przypadkach toksyczne dzieci sztucznie, za wszelką cenę, unikają konfliktów. Żyją w przeświadczeniu: "Konflikt to brak miłości". Zakładają na początku nowej drogi życia: w naszym małżeństwie nie będzie kłótni. - Znam sytuację, w której obydwojgu udało się tak funkcjonować. Przez lata żyli obok siebie: bez kłótni ale i bez więzi emocjonalnych. Któregoś dnia żona odkryła, że mąż ją zdradza - opowiada prof. Maria Ryś.

Chociaż w niektórych rodzinach od razu widać istnienie silnej więzi między synem a matką, kobiety decydując się na małżeństwo z takim mężczyzną odbierają tę cechę jako zaletę. - "Jeśli tak kocha matkę, to na pewno będzie kochał i mnie" - ocenia Jacek Pulikowski. Wszak jedna z zasad psychologii mówi o zwróceniu uwagi na traktowanie kobiet w rodzinie partnera.

Cenę za toksyczność swoich rodziców płaci też część "singli", jak się dziś nazywa dorosłe osoby wybierające samotne życie. Mają tak zniszczoną psychikę, że nie są w stanie założyć własnej rodziny. Stają się wiecznymi dziećmi w domu swoich rodziców. - Mamy podają im śniadanie do łóżka, piorą bieliznę - opisuje Jacek Pulikowski. Profesor Maria Ryś wyjaśnia: - Nie chcą sprawiać rodzicom przykrości, ale także uważają, że bez rodziców nie poradzą sobie w życiu. Decydują się na małżeństwo, jeśli trafią na partnera przypominającego cechy któregoś z rodziców. Ale toksyczne dziecko nie potrafi podjąć decyzji. Żyje w przeświadczeniu, że "to musi się jakoś rozwiązać". Bardzo często oczekuje nadzwyczajnych ingerencji Pana Boga. Jest nieszczęśliwe, bo nie widzi możliwości zaspokojenia swoich własnych potrzeb, ale także czuje się niekochane przez rodziców. Po takim poświęceniu pozostaje w nich gorycz i pustka.

O dziwo, "toksyczni" poza rodziną postrzegani są bardzo pozytywnie. W życiu zawodowym odnoszą sukcesy. Są pracowici, solidni, bardzo lubiani w pracy. Charakterystyczną cechą tych "dzieci" jest godzenie się na wszystko. Podobnie jak w życiu prywatnym, unikają konfliktów. Nie potrafią odmawiać, kiedy są o coś proszeni, dlatego w pracy są często wykorzystywani.

Pokoleniowa epidemia

Terapeuci opisują często toksyczne dziecko jako osobę niosącą przed sobą kosz ze śmieciami. Chociaż kosz bardzo jej przeszkadza, nie chce wypuścić go z rąk. Kiedy toksyczne dziecko uda się przekonać, że można coś zrobić z koszem, wtedy odkrywa inny wymiar życia. Terapeuci przestrzegają, że podejmowanie walki z toksycznymi rodzicami małżonka nie ma sensu. Skutki będą odwrotne. Życie toksycznego dziecka jest dramatem. - Teściowa nie żyje od kilku lat. Mąż bardzo powoli zaczyna odchodzić od schematu, w którym żył. Wiem, że gdzieś głęboko nosi w sobie ogromny żal i gniew do swojej matki. Sama nie potrafię mu pomóc - mówi Bożena.

Współmałżonek może być jednak pierwszą osobą, która zasygnalizuje drugiej stronie uzależnienie i doprowadzi do terapeuty. - Wbrew temu, że czuje inaczej, powinien pójść za radą i spróbować przyjrzeć się sobie - mówi Małgorzata Walaszczyk, doradca życia rodzinnego z diecezji warszawsko-praskiej. - Podobnie jak w przypadku alkoholika trzeba znaleźć odpowiedni moment, kiedy druga strona odczuwa uciążliwości toksycznej relacji i zdecydowanie dążyć, by chciała podjąć decyzję o terapii - mówi Małgorzata Walaszczyk.

Profesor Maria Ryś prowadziła terapię, którą opierała się na przebaczeniu.- By odbudować poczucie własnej wartości, konieczny jest uczciwy rachunek sumienia i wybaczenie rodzicom. Bez wymazywania z pamięci faktów, w rodzaju: "Nic się nie stało". Ale to dopiero początek drogi.

Niektórym osobom wystarczyło kilka miesięcy. U innych terapia trwała nawet rok. - Otrzymuję czasem pytania czy wchodzić w związek małżeński z toksycznym dzieckiem. Moje doświadczenie z punktu widzenia osoby przez wiele lat pracującej w poradni pokazuje, że lepiej poczekać ze ślubem. Sprawdzić czy są szanse, że można coś w tych relacjach rodzic-dziecko zmienić, czy druga strona zechce podjąć terapię scalającą. Toksyczne relacje są problemem złożonym dotykającym także sfery sumienia człowieka. Ksiądz Jarosław Szymczak, wykładowca w Instytucie Studiów nad Rodziną, ocenia, że pokazują brak umiejętności życia w kategoriach daru z siebie i respektowania ewangelicznego przykazania: "Opuści mężczyzna ojca swego i matkę i staną się z żoną jednym ciałem". - Tworzenie toksycznej relacji jest też konsekwencją braku przeżywania do końca swojego powołania. Zapomina się o tym, że jest wdowieństwo, że mówi o nim Kościół. Wtedy na nowo przeżywa się brak drugiej osoby. A sytuację tą można określić jako "zbawczy stan" dla samotnej osoby. Jest on zaproszeniem do tego, by pogłębić relację ze zmarłą osobą przez "świętych obcowanie", zaproszeniem do pogłębienia swojej relacji w wierze z Bogiem. Trzeba więc wracać do rewidowania ewangelicznego wezwania w swoim życiu - przypomina ks. Szymczak.

Toksyczność rodzinnych relacji rozprzestrzenia się jak epidemia. Nie leczona potrafi przenosić się z pokolenia na pokolenie. Niestety, dorośli jak dzieci, nie zawsze chcą to zrozumieć.

Jacek Pulikowski: Jeżeli małżonkowie są po stronie cywilizacji życia, jak mówił Jan Paweł II, nie będzie tego problemu. Wtedy dziecko jest darem dla rodziców, traktują je jako wartość i mają świadomość, że ich obowiązkiem jest wychowywanie go do czasu aż wejdzie w życie dorosłe. Jeżeli rodzice są po stronie cywilizacji śmierci wtedy dziecko wychowywane jest "dla siebie", staje się elementem dobrostanu rodziny. Jeśli do takiej postawy dołączą się złe relacje między małżonkami, wtedy cały impet uczuciowy, zwłaszcza matki, kierowany jest na dziecko. Zaczyna walczyć, gdy inna kobieta próbuje odebrać jej syna, którego ona "sobie wychowała".

Prof. Maria Ryś: Toksyczne dziecko już jako dorosły człowiek ma zaburzone poczucie własnej wartości. Brakuje mu wiary w siebie, nosi głębokie poczucie winy, czuje się bezwartościowe. Każdy z nas jest obowiązany do zaspokajania potrzeb starzejących się rodziców, ale w granicach rozsądku. Toksyczne dziecko przekracza wszystkie granice. Staje się dzieckiem nadopiekuńczym wobec własnych rodziców. Bardzo często przeżywa wewnętrzny dramat. Jeśli założy własną rodzinę, to sercem jest cały czas przy swoi rodzicach. Jego własna rodzina: żona i dzieci stają się mniej ważni, mimo że stara się je kochać, aby ich nie utracić. Teściowie pozwalają sobie więc coraz bardziej ingerować w życie swoich dzieci.

Irena Świerdzewska

Tekst pochodzi z Tygodnika
Warszawsko-Praskiego "Idziemy"
Idziemy, 25 listopada 2007



Wasze komentarze:
 Weronika: 13.08.2019, 08:04
 A co zrobić jak mąż jest uzależniony od matki i młodszej siostry? Ja jestem traktowana jak intruz, zło konieczne, obwiniana o wszystko, panie pozwalają sobie na wszystko w moim kierunku, stawiam granicę ale one ich nie respektują, tylko to je jeszcze bardziej rozwsciecza. Dogryzanie, kłamstwa na mój temat, drwiny....to ich chleb powszedni a mąż milczy, kiedy poruszam temat jego rodziny potrafi wrecz wpaść w szał, jak to rozwiązać? Da się wgl? Modlę się codzienne i proszę Boga o wyjście z tej sytuacji. Tak nie da się żyć, zdanie rodziny najważniejsze, ja jestem dla męża daleko za rodzina pochodzenia. Wyprowadzka niczego nie zmieniła, już próbowałam, rozmowy z mężem i rodziną nie daja rezultatów.
 Dominika: 24.06.2019, 10:48
 Witam wszystkich. Od dawna mam problem dotyczący porozumienia się z moją mamą. Jestem jedynaczką, co niestety jest równoznaczne dla niej i dla mojej rodziny, że powinnam się nią opiekować. Cofnę się parę lat wstecz. Odkąd pamiętam moja mama była pod ogromnym wpływem swojej matki, a mojej babki. Zrezygnowała nawet ze swojego życia, poza mną. Z tego powodu moja babka za mną nie przepadała. Okazywała mi to za każdym razem. Uważała, że moja matka powinnam się jej poświęcić, a nie mnie. Z biegiem lat zauważyłam, że w sumie to osiągnęła. Póki jeszcze żył mój dziadek życie wyglądało inaczej. Po jego śmierci moja babka zaczęła manipulować moją mamą, tak, że doprowadziła ją do problemów z odżywianiem oraz alkoholizmu. Próbowałam mojej mamie pomóc, ale nie dałam rady. Miałam wtedy tylko 15 lat. Dla mojej mamy dalej liczyła się najbardziej jej matka. Taka sytuacja funkcjonowała do czasu aż poznałam mojego męża. W tym samym czasie moja mama chyba z zazdrości i obawy zaczęła się mną interesować. Bała się, że zostanie sama, bez opiekunki. Chwilę był spokój, nawet mogę powiedzieć, że relacja była w końcu taka jak powinna być. Zaczęła się mną bardziej interesować niż swoją mamą. Później zaszłam w ciążę. I znowu wszystko się zmieniło. Zaczęła być zazdrosna o moje życie, dziecko, męża. Od nowu zaczęła mi zatruwać życie i pić. Widziała, że mam normalną rodzinę, czyli to, czego ona nigdy nie potrafiła stworzyć. Nawet babka zaczęła mi bardziej zatruwać życie, że po co rodziłam dziecko, wiązałam się z jakimś mężczyzną, jak on i tak mnie zostawi, bo jestem beznadziejna i do niczego. Moja mama tolerowała jej zachowanie do mnie. Zbiegło się to z faktem, że mój mąż wyjechał za granicę na parę lat. Ataki na mnie przybrały na sile. To trwało ponad dwa lata. Pod koniec 2006r moja mama spadła ze schodów (chyba była pod wpływem) tak niefortunnie, że złamała biodro i nogę. W tym samym czasie mój synek dostał ospy, a moja babka zaczęła poważnie chlorować. Tradycyjnie rodzina stwierdziła, że moim obowiązkiem jest zadbać zarówno o moją mamę, jak i babkę. W ogóle się nie liczyli z moim synem, który miał wówczas tylko 4 lata. Funkcjonowałam więc między szpitalem, gdzie leżała moja mama, a domem, w którym miałam synka i musiałam umyć, przebrać i nakarmić osobę, która mnie nienawidziła. Wpadłam w depresję. W międzyczasie moja babka umarła. Teraz moja mama zaczęła wymagać ode mnie podporządkowania. Nie zwracała uwagi na fakt, że mam syna. Musiałam przy niej skakać, robić wszystkie posiłki, ponieważ nic jej się nie chciało. Wpadłam w coraz większą depresję. Mój mąż nie mógł przyglądać się tej sytuacji i zdecydował się zjechać na zawsze. W międzyczasie podjęliśmy decyzję o przeprowadzce za granicę. Moja mama znowu zaczęła popijać. Kompletnie niczym się nie interesował. Decyzja o wyjeździe była najlepszą, jaką mogłam podjąć. Mieszkam za granicą już 12 lat. W końcu zaczęłam normalnie funkcjonować, moja rodzina jest dla mnie najważniejsza i staram się o zdrowe relacje w niej. Dzieci mają mieć swoje życie, a nie podporządkować swoje życie pode mnie. Moja mama ukarała mnie w taki sposób, że ma swoje wnuki w poważaniu. Niby się spyta co i nich słychać, ale na odpowiedź nie czeka. Trzy lata temu mama wraz z ciotką próbowały ściągnąć mnie do Polski. Moja ciotka stwierdziła, że mam obowiązek zająć się moją mamą, ponieważ jest schorowana. Zaznaczę tylko, że moja mama odkąd się urodziłam to pracowała w sumie 3 lata w Polsce i 3 lata w Stanach, kiedy mnie urodziła i musiała ode mnie odpocząć. Zawsze była schorowana i nie mogła znaleźć żadnej pracy, która byłaby dla niej odpowiednia. Teraz rodzeństwo mojej mamy uważało, że mam obowiązek rzucić pracę, zostawić męża z dziećmi za granicą i wrócić do niej. Mojej matce tak zniszczyli życie, ponieważ wmówili jej, że ma obowiązek opieki nad dziadkami. Ze mną im nie wyszło, więc rodzina też się ode mnie odwróciła. Ciężko jest momentami, ale uważam, że dobrze postąpiłam. Od toksycznych rodziców trzeba się odciąć
 skarga mojego serca: 05.04.2019, 22:44
 Piotr000 napisał bardzo przytomny komentarz. Kiedy w końcu Kościół przestanie trzymać się iluzji, że rodziny są święte i zacznie nazywać dysfunkcje rodzin po imieniu? Kiedy dysfunkcyjni rodzice zaczną być z ambon przywoływani do porządku? Dzieciom takich rodziców trudno jest znaleźć zrozumienie i wsparcie w konfesjonale, to krzywdziciele - rodzice są chronieni i wymusza się przebaczenie im. A dzieci - ich ofiary muszą radzić sobie same, zdradzone przez świat dorosłych. Depresje i inne choroby oraz zaburzenia u dzieci i młodzieży narastają i sieją spustoszenie. Przyczyny zniszczonego zdrowia psychicznego tkwią w rodzinach. Czy zamiatanie tak powszechnego krzywdzenia dzieci można nazwać budowaniem cywilizacji miłości? Nie! Trzeba zacząć od uzdrowienia rodzin, a za to jest odpowiedzialny świat dorosłych. Kościół jako autorytet moralny powinien dostrzegać takie problemy, nagłaśniać je i aktywnie im zapobiegać.
 piotr000: 07.01.2018, 13:38
 Akurat Kościół jest świetnym katalizatorem toksyczności rodziców. Od 4. przykazania, przez patriarchalne modele (Abraham!!!), po zaprzedanie swoich dzieci w imię Kościoła, gdzie wola proboszcza jest zawsze ponad wolą dziecka. Wysyłanie dziecka do spowiedzi, zmuszanie do uczestnictwa w nabożeństwach, indoktrynacja siłą. Dlaczego siłą? Bo rodzic, który nie wpoi dziecku uległości Kościołowi to rodzic, który poniósł porażkę! Szantaż emocjonalny rodzica wynika z szantażu piekłem w Kościele.
 Ola: 20.03.2017, 17:38
 kolejny artykuł znowu o złych teściach żon, dobrze, że w komentarzach chociaż kobiety przyznają się do złych rodziców, nie piszą tylko jakie życie mają mężczyźni, których żony są uzależnione od kontaktów np. z tatusiem, który uważa, że skoro jest rodziną to ma prawo do wszystkiego u nas w domu, moi rodzice natomiast są obcy bo dla żony rodzina to tylko ta, z która ma więzy krwi, więc nawet jej ciotki są u nas jak u siebie, powiecie, że to moja sprawa bo się na to godzę, ale to nie tak, straszy, że weźmie rozwód i dzieci, które kocham nie będę często widział
 ania: 11.03.2017, 22:48
 A ja bym tak chciała,żeby moj dorosły syn odczepił sie ode mnie i zaczął samodzielnie życ.Ubzdurał sobie ,że to mnie zalezy ,żeby skończył studia .A ja mu od wielu lat powtarzam ,że naprawde jest mi wszystko jedno jaki sobie zawód wybierze itp to wtedy mi zarzuca ,że nie wierzę w niego ....Pieniazki mu wysyłam regularnie na utrzymanie,bo choć mówi,że pójdzie to pracy to tylko mówi.Studiuje no dobrze ale czemu ja musze wiedziec o każdym niezdanym kolokwium i o kazdym krzywym spojrzeniu .Jak nie chcę słuchac jego narzekań to mówi "komu mam powiedziec jak nie tobie.... A ja bym chciala sobie spokojnie pożyć swoim życiem bo przeciez ja za swoje dzieci życia nie przezyję.Tak,że mam prosbę do wszystkich wyżej piszących" dzieci": odczepcie sie od swoich rodziców !Dajcie nam w spokoju poźyc.Nie zadreczajcie nas swoimi problemami!Rozwiazujcie je sami.Nie narzekajcie ciagle na niskie zarobki ,złych szefów,nie obarczajcie nas opieką nad swoimi dziećmi.
 Lidia: 23.02.2017, 20:00
 Gdzie uciec od toksycznych rodziców?Nie mam gdzie
 Tania: 23.01.2017, 20:19
 Moja rodzina wyglądała z pozoru na tzw.normalną. Tylko dla nas dzieci nigdy nie była normalną, ciepłą rodziną o zdrowych relacjach: rodzice-dzieci. Wszystkie wcześniejsze komentarze mogłabym zebrać razem i się podpisać.Ale dla mnie jest dużym problemem: jak dalej żyć, kiedy mam przeświadczenie (zakodowane przez moją matkę), że po jej śmierci zginę marnie, przepadnę.Ona zawsze uważała,że tylko ona wie , co trzeba robić z pieniędzmi, jak nimi ''gospodarować'', oszczędzać.Notabene pieniądze zawdzięczała tylko i wyłącznie wysokim zarobkom i pracowitości mojego ojca.Jednak brak wiary w siebie podpowiada mi czasem,'' a może ma rację,że zginę, nie poradzę sobie''?Toksyczni rodzice to jest koszmar, od którego człowiek się nigdy nie uwolni.Mojej siostrze, po śmierci ojca, koleżanka powiedziała,że on nią steruje zza grobu.Ktoś kiedyś powiedział,że śmierć nie musi oznaczać zmiany na gorsze.Ja wiem jedno,że dopóki żyje moja matka nie będę wolnym człowiekiem.Przykre, ale prawdziwe.
 gośc: 17.01.2017, 20:43
 Mam 25 lat i sama nie wiem, myslę, że moi rodzice też są toksyczni. Całe życie byłam dla mojej matki powierniczką, przychodziła się do mnie skarżyc na wszystko co sie jej nie podobało. a ojca, na matkę ojca i na wszystko inne. Nie miałam nie raz ochoty tego słuchac, ale wtedy ona zaczynała wrzeszczec, że po to ma córkę, ze musi sie przecież komuś wygadać. Przez kłótnie i wyzwiska moich rodzicow nie mogłam spać po nocach padaly tam takie epitety, mialam dość, ale byłam zmuszana do stawania po stronie matki, ktora wołała mnie abym uszestniczla w kazdej ich klotki i stawala na po jej stronie. Zawsze tez faworyzowala mojego młodszego brata, ktore wg. niej wdal sie w jej rodzine, ja ''niestety'' nie, to byla zawsze moje główne przewinienie. Mam uraz do matki, czuję, ze nie mogę jej zaufać, kocham ją i nienawidzę jednoczesnie, wiem, że wszystko co jej powiem bedzie później wykorzystane przeciwko mnie. Wiem, że manipuluje ludźmi, wiem teź, źe nastawia ojca i brata przeciwko mnie, gdy sie pokłócimy. A kiedy jej to wypominam twierdzi, żę opowiadam brednie i wymyślam rzeczy nie z tego świata, a przeciez ona jest taka dobra (jak sama mówi). Moj ojciec tez jest podobny ale on przynajmniej nigdy nie wciągał mnie w ich awantury. Każdy kontakt z nimi kończy sie tym, że czuję się źle ze sobą, jakbym nie miała prawa być dorosłym normalnym człowiekiem.


 Ja: 11.12.2016, 19:55
 Ja też jestem z toksycznej rodziny. Na zewnątrz wszystko wyglądało na sielankę. Kochana mamusia i tatuś - szczęśliwe, zgodne małżeństwo.Matka poświęciła rodzinę w imię opieki i wspólnego mieszkania z nami - jej ojca - mojego dziadka. On był psychopatą, a moja matka była od niego "uzależniona". Wszczynał awantury w naszym domu, ciągle kombinował jak by tu kogoś wkurwić - najbardziej właśnie skupiał się na mojej matce. Ja z kolei ciągle od niej słyszałam, że jestem do niczego, że będę w życiu ulice zamiatać bo tylko na to mnie stać, że jestem głupia, niczego w życiu nie osiągnę no i to wieczne porównywanie mnie do moich "idealnych" "wspaniałych" kuzyneczek. Ojciec też mnie porównywał do nich, ale w tych swoich toksycznych zachowaniach nie był aż tak zaawansowany jak moja matka.... Mój brat, prymus, oczko w głowie mamusi. Oczywiście on najlepszy, najwspanialszy - za przykładem mamusi też zaczął na mnie "najeżdżać". Długo, bardzo długo, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to nie we mnie tkwił problem, ale w moich toksycznych rodzicach. Pamiętam, jak matka powiedziała kiedyś do ojca, że jak mój brat będzie miał dzieci, to mu będzie pomagać, a co do mnie to palcem nawet nie ruszy. Szkoda tylko, że po latach okazało się, że jej ukochany synuś woli jednak chłopców - hahaha. Ciężko jej było, ale jakoś to przełknęła - przecież to jej ukochany synuś.....Kiedy po latach powiedziałam jej o tym jak mnie porównywała i dołowała i jak się z tym czułam - wszystkiego się wyparła. Stwierdziła, że kłamię (!) i jeśli cokolwiek takiego mówiła, to tylko po to, żeby mnie zmotywować (!) Sama mam teraz rodzinę, ale widzę jak jestem do niej podobna. Przejęłam jej matrycę, wzorzec zachowań. Wybieram w życiu nieodpowiednich partnerów - teraz właśnie jestem jednym z nich, mamy 1,5 roczną córeczkę. Jestem toksyczna do mojego partnera - wyzywam go i mówię mu jaki jest do niczego, zero itd. - skąd ja to znam? A co do córki - ona jest od małego mimowolnym świadkiem mojego zachowania w stosunku do partnera i jego zachowania w stosunku do mnie (on też pochodzi z toksycznej rodziny). To jest jakieś błędne koło. Boję się, że moja córka, też będzie taka i że też będzie mieć tak porąbane życie jak ja - nie chcę tego.
 Marta: 06.12.2016, 14:50
 Kochani mialam podobny problem ale zrozumialam po wielu latach ze rodzicow sie nie wybiera I nie musimy ich nawet kochac. Skolei na szaxunek trzeba sobie zasluzyc. Moi nie zasluzyli choc wmawiali mi ze ojca musze szanowac. NIE musze!!! Teraz gdy postawilam granice oni zaczeli szanowac mnie I Moje decyzje. Bo jesli tego nie zrobia to ich problem. Nie interesuje mnie zdanie matki. Jestem dorosla ! Dlugo do tego dochodzilam ze Moje zycie jest najwazniejsze. Pomogl mi psyxholog. Jesli postawicie jeden maly krok w przod Reszta powoli sie potoczy sama . Nie dajcie sie manipulowac! Zycie jest za kotkie aby wypelniac rozkazy innych. Nie poddawajcie sie. Jesli wam sie choc troche uda to zobaczcie swiat z innej perspektywy. Nagle okaze sie ze zycie jest piekne! Ze mozecie byc kochani I miec wlasne rodziny. Ze da sie zyc normalnie. Pomaga czasem modlitwa do Maryi naszej matki.
 marzenka: 24.11.2016, 13:23
 Też mam trudnych rodziców, zwłaszcza ojca. Łatwo wybucha, jest nerwowy, wrzeszczy na mamę bez powodu. Jestem już dorosła, mam 27 lat, ale wciąż mieszkam z nimi. Niestety cała atmosfera działa na mnie również toksycznie. Często płaczę, nie mam celu w życiu, nie umiem budować relacji z ludźmi więc jestem samotna. Nie wiem, czy kiedykolwiek założę rodzinę, bo nie wierzę w miłość i udane relacje. Nie wiem jak długo wytrzymam tą gehennę.
 Tomasz: 03.10.2016, 17:52
 moj stary niby czce dlamnie dobrze tak że mam depredie i
 Tomasz: 03.10.2016, 17:49
 Moj stary obrzydził mi całe życie
 sasanka: 21.09.2016, 12:07
 moi rodzice są toksyczni..? Moi rodzice chodza codziennie do kosciola trzymajac sie za ręce, moi rodzice aranżują spotaknia rodzinne dla pozostałej 3 rodzeństwa i moich bratowych, moi rodzice- bardzo chętnie zaopiekują się dziećmi, gdy ich o to poproszę, mogą nawet zadzwonić w wakacje, ale tylko wtedy, gdy padnie prośba- proszącemu- "NIE ODMÓWIĄ". Jestem architektem, ale mama chętnie mnie nauczy jak dom wybudować ( jest strażakiem po zawodówce). Bardzo chętnie mi doradzą na zasadzie zrób jak chcesz, ale się obrażą i nie będą się kontaktować z wnukami przez pól roku, jeśli podejmę inną decyzję. Moi rodzice się chwalą moimi dziećmi, choć ich nie widzą pól roku, a w czerwcu dadzą im nawet coś, ale "pod warunkiem, że zobaczą ich swiadectwa", moi rodzice dadzą mi zaproszenie na ich impreze, ale powiedzą , że nie odzywają się, bo się boją... moi rodzice cieszyli się, że ich córki " nie są Łatwe", bo się broniły, gdy napalony wujek macał je po rosnących piersiach i wkładał rękę między uda na ich oczach-"testując, czy są łatwe". MOI RODZICE PĘKALI WTEDY Z DUMY, że nas dobrze wychowali. Moi rodzice wyzwywali mnie gdy byłam w ciązy z synem, dziecko w moim brzuchu nazywali upośledzonym... nie widzieli go do 3 roku życia. A potem moi rodzice przyszli się pogodzić, wybaczyć. I było dobrze. Następnie przepisali dom siostrze wymuszając ( dla jej dobra) , żeby się zrzekła dziedziczenia czegokolwiek po nich notarialnie. I minęło pół roku, gdy moi rodzice znów nie mają kontaktu z moimi dziećmi, a niańczą codziennie innego wnuka, remontują dom siostrze, są na każdym spływie kajakowym brata, żeby mu pomóc, wykańczają dom drugiemu bratu. A gdy raz poproszę o odebranie mojego syna z treningu- to moi rodzice zostawią moje 7 letnie dziecko o 20 same na hali zimą ze sprzątaczkami...Moi rodzice jeżdżą na wszystkie pielgrzymki. Moi rodzice chodzą codziennie do komunii swietej, ci rodzice sprawili, że nikt z mojej rodziny nie złożył mi życzeń w moje urodziny...
 Maria: 13.09.2016, 18:21
 Powiem wam tylko jedno opisani powyżej rodzice nigdy się nie zmienią, na pewno nie w stu procentach. Jeśli maja tendencję do agresji pozostanie to w nich na zawsze. Po prostu czasem będą mieli lepszy czas dni dobroci dla własnych dzieci, przeplatane z okresami horrorów i dramatów. Radzę wam uciekajcie od nich jak szybko się da, nie czekajcie nawet jak skończycie studia, tylko szybciej. najpóźniej po szkole średniej, szukajcie pracy. Tacy jak oni lubią podkreślać swoją ważność i wsparcie finansowe, będą wam to wypominać na każdym kroku. Poza tym im wcześniej przerwiecie negatywny wpływ rodziców na waszą psychikę tym lepiej.
 Luiza: 13.09.2016, 17:10
 Też mam problem z rodzicami. Oni nie dogadują się nawet między sobą. Dobrze że na co dzień nie mieszkają razem, gdy są oboje w domu kończy się to awanturami, ale nie będę opisywać co się dzieje bo jest nie raz jak w piekle czy obozie dla jeńców. Ja mogę stwierdzić czasem wolałabym wychować się w domu dziecka. Nie powinni płodzić potomstwa zupełnie, ale co teraz poradzić mają mnie i brat. Nie wiem co ich połączyło, dalej ciągną swój związek oparty na kłamstwie i wzajemnym poniżaniu. Mama jest nerwowa i gniewna, prawdziwy, ojciec też ma dużo z choleryka, ale też trochę ofiarą matki. Mogę tylko zadać Bogu pytanie dlaczego ja właśnie muszę wszystko to znosić? Chciałabym tylko od losu żeby się uwolnić, zdobyć własne pieniądze i stabilizację i się wyrwać. Mam nerwicę i trądzik ze stresu, jestem nieśmiała oraz odczuwam niechęć do ludzi , ale mam nadzieję że jeszcze uda mi się to wszystko przezwyciężyć, jak się od nich odizoluję i przeprowadzę do innego miasta na swoje. Bo wierzcie zasłużyłam na to po moich traumach.
 mars: 21.07.2016, 19:16
 Konkretny artykul z zycia wzięte.Też tak mam i przez to zacząłem pic, bo już mam zycie,spie...Dziecko powinno miec swoj pokòj i prywatnosc jak dorasta, bo jak nie to..
 emka: 10.06.2016, 22:12
 Uciekłam po 2,5 roku życia z toksycznym doroslym dzieckiem toksycznych rodziców. Tego nie da się wytrzymać. Psychiczne więzienie.
 Joanna: 26.05.2016, 22:11
 Witajcie Kochanie, Od lat zmagałam się z moją toksyczną matką, a potem doszła teściowa... Naprawdę wiele przepłakanych nocy i kilka rozstań z partnerem... Na dzień dzisiejszy wiem co i jak zrobić, aby wyzwolić się z tej relacji! Zainteresowałam się psychologią odbyłam terapię, na dzień dzisiejszy jestem zdrowa. Heh wolna i szczęśliwa :) Bez wyrzutów... Nagrałam poradnik VIDEO, aby pomóc też Tobie :) http://allegro.pl/poradnik-toksyczni-rodzice-tesciowie-pomoc-bonus-i6224442019.html POLECAM serdecznie :)
(1) [2] [3] [4] [5] [6] [7] [8] [9]


Autor

Treść

Nowości

św. Agnieszka z Montepulcianośw. Agnieszka z Montepulciano

Modlitwa do św. Agnieszki z MontepulcianoModlitwa do św. Agnieszki z Montepulciano

Litania do św. Agnieszki z MontepulcianoLitania do św. Agnieszki z Montepulciano

Do La Salette przybywają pielgrzymi z całego świataDo La Salette przybywają pielgrzymi z całego świata

Drugi znak - wielki smok (Ap 12,3-6)Drugi znak - wielki smok (Ap 12,3-6)

Czy apostolskie zalecenie powstrzymywania się od krwi dziś już nie obowiązuje?Czy apostolskie zalecenie powstrzymywania się od krwi dziś już nie obowiązuje?

Najbardziej popularne

Modlitwa o CudModlitwa o Cud

Tajemnica SzczęściaTajemnica Szczęścia

Modlitwy do św. RityModlitwy do św. Rity

Litania do św. JózefaLitania do św. Józefa

Jezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się JezusowiJezu, Ty się tym zajmij - Akt oddania się Jezusowi

Godzina Łaski 2023Godzina Łaski 2023

Poprzednia[ Powrót ]Następna
 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej