Rozważania Miłość Modlitwy Czytelnia Źródełko Pomoc Duchowa Relaks Download Cuda Opowiadania Perełki

Spotkania z miłością

Kazanie pasyjne na Gorzkich Żalach w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu 2012

Drodzy uczestnicy dzisiejszego nabożeństwa Gorzkich Żalów, zgromadzeni w tej świątyni i łączący się z nami we wspólnej modlitwie za pośrednictwem Radia Maryja!

Niemodni jesteśmy z tymi Gorzkimi Żalami. I jakby niewspóicześni. Bo dzisiaj ten, kto przyznaje, że czegoś w życiu żałuje, jest stawiany na przegranej pozycji. Uważany jest za słabeusza i nieudacznika. We współczesnej kulturze społecznej lansowany jest inny model człowieka: z dyżurnym uśmiechem na ustach, zawsze zadowolonego z siebie. Nawet jeśli nie ma ku temu obiektywnych powodów. Własne niedociągnięcia i ewidentne błędy często zakrywa się butą i arogancją. Czyż nie taki przykład idzie dzisiaj z góry od tych, którzy chcą rządzić naszym życiem i naszym myśleniem?

W ostatnich dniach media tzw. głównego nurtu kreują na bohaterkę pewną wiekową już panią, która nie tylko nie żałuje, że zabiła dwoje swoich nienarodzonych dzieci, ale jeszcze się z tym obnosi przed kamerami i w gazetach. Wcześniej na idola wykreowano człowieka, którego głównym dokonaniem było paradowanie po mieście w koszulce z napisem: "nie płakałem po papieżu". W teleturniejach ci, którzy odpadają z gry, na oczach milionów widzów schodzą ze sceny z obowiązkowym uśmiechem, bo tak przewiduje scenariusz. Dzisiaj nawet piłkarze po kolejnych głupio przegranych meczach niczego już nie żałują i nie mają sobie nic do zarzucenia.

A my? My, jakby na przekór tym modom, znowu gromadzimy się w Wielkim Poście w kościołach, aby łączyć się w Gorzkich Żalach. Nie dlatego, żebyśmy byli urodzonymi cierpiętnikami. Ale dlatego, że mamy w sobie tę moc, by zmierzyć się z prawdą i od prawdy nie uciekać. Mówił bowiem Chrystus: "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8,32).

Psychologowie twierdzą, że pierwszym znakiem przezwyciężenia w sobie grzechu i słabości jest to, kiedy potrafimy o swoim grzechu szczerze mówić. Tak, jak to zrobił św. Augustyn w swoich "Wyznaniach". Nie chwalił się swoim grzechem. Nie usprawiedliwiał go, nie nazywał dobrem ani prawem człowieka. Nie tłumaczył się młodym wiekiem, że musiał się "wyszumieć". Ale pokazując to, z czego Bóg go wyzwolił, świadczył o Bożym miłosierdziu. A swój żal wyrażał się w słowach: "Późno cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa. Późno cię ukochałem." Przypatrzmy się zatem pięknu tej Miłości, którą chyba każdy z nas ukochał za późno i za mało.

"Przypatrz się duszo, jak cię Bóg miłuje" - śpiewamy w Gorzkich Żalach. Te słowa dobrze wyrażają sens naszego nabożeństwa. Ale pójdźmy dalej i oprócz miłości Boga do człowieka zauważmy także wzajemną Miłość Ojca i Syna, w której zbawcza miłość do człowieka ma swoje źródło. W filmie Mela Gibsona "Pasja" jest taka wzruszająca scena, kiedy w chwili śmierci Chrystusa na Krzyżu z wyżyn zasnutego chmurami nieba spada na ziemię jedna łza. Łza Ojca! Kiedy pada u stóp krzyża, powstaje trzęsienie ziemi, a słońce ulega zaćmieniu.

Śladu tej łzy nie znajdziemy w Piśmie Świętym, ale jest ona doskonałym zilustrowaniem udziału całej Trójcy Świętej w dziele naszego zbawienia. Często grozi nam bowiem pokusa patrzenia na ofiarę Chrystusa z punktu widzenia czystej sprawiedliwości, a nie - miłości. Na mocy przymierza Boga z Abrahamem każdy grzech musiał być okupiony krwią. Bo krew oznaczała życie. W praktyce jednak, jak podkreśla ks. prof. Waldemar Chrostowski, kiedy ludzie grzeszyli, to cierpiały z tego powodu... zwierzęta. Krew zwierząt była składana na ołtarzu w przebłagalnych ofiarach za grzechy ludzi.

Samo przyjmowanie tych "zastępczych" ofiar było ze strony Pana Boga znakiem Jego miłosierdzia. Ale przecież krew kozłów i cielców, jak to napisał autor Listu do Hebrajczyków, nie mogła ostatecznie przywrócić człowieka Bogu. Zwłaszcza, że zwyczaj składania zwierzęcych ofiar szybko uległ swoistej alienacji i zwyrodnieniu. Bo czym innym było ofiarowanie za swój grzech baranka, którego się osobiście karmiło i doglądało, z którym człowiek się zżył, jak ze swym domowym zwierzakiem potrafią się dzisiaj zżyć ludzie samotni, a czym innym było przyprowadzenie do ołtarza zwierzęcia, które dopiero co zostało zakupione na świątynnym dziedzińcu, jak to było w czasach Chrystusa.

Dlatego czytamy w Liście do Galatów: "Kiedy nadeszła pełnia czasów, Bóg posłał swego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo" (Ga 4,4). A sam Chrystus mówi do Nikodema: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodnego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne" (J 3,16). Nie wolno nam przy tym myśleć, że Ojciec wyręczył się Synem albo się nim posłużył. W świecie Biblii ofiarować syna znaczyło ofiarować coś więcej niż siebie samego. Wśród ludów semickich, kiedy rodzi się syn, ojciec często rezygnuje ze swego imienia, ze swej tożsamości, aby posługiwać się odtąd imieniem swego syna. W myśl zasady: nieważne kim jesteś, ważne czyim jesteś ojcem.

Posłanie Syna Bożego na świat dokonało się z Jego pełną aprobatą i współpracą. "Syn się chętnie ofiarował, by spełnić wieczną wolę" - śpiewamy w jednej z pieśni kościelnych. On sam powie o sobie: "Moim pokarmem jest pełnić wolę Tego, który mnie posłał" (J 4,34). Zatrzymajmy się na treści ostatnich zanotowanych w Ewangelii słów, które Chrystus wypowiedział do Ojca w czasie swojej męki i śmierci. One bowiem są świadectwem najbardziej heroicznej miłości Chrystusa do Ojca i do każdego z nas.

Najpierw pełne napięcia wołanie w Ogrójcu: "Ojcze, jeśli możliwe, niech mnie ominie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie" (Łk 22,42). Jest w tym wołaniu jakieś echo zmagania się bóstwa z człowieczeństwem w Chrystusie. Bo przecież do końca pozostał prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, w którym wola ludzka nierzadko w dramatycznych okolicznościach podejmowała współpracę z wolą Boga. Dlatego ofiara Chrystusa była nie tylko ofiarą Boga, ale i ofiarą prawdziwego człowieka.

Potem modlitwa o przebaczenie: "Ojcze odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią" (Łk 23,34). Chrystus nie wzywa u Ojca pomsty nad tymi, którzy go niesłusznie skazali, wyszydzili i ukrzyżowali. Zna bowiem ostateczny sens tego, co dzieje się na Golgocie. Nie jest ofiarą zwyczajnej pomyłki sądowej, ale tym, który świadomie oddaje swoje życie za zbawienie wszystkich ludzi. Mówił przecież: "Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam mocje oddać i mam moc je znów odzyskać" (J 10,17-18).

Ale chyba najwięcej emocji i sporów wywołują od dawna słowa wypowiedziane na krzyżu: "Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił" (Mk 15,34). Od wieków były powodem sporów. Jedni zauważali w nich krańcowe osamotnienie Syna Bożego na krzyżu i dramat jego śmierci. Bo dramat ludzkiego umierania polega nie tylko na rozstaniu się z doczesnym życiem, ale wynika z jakiejś niepewności w odniesieniu do tego, co po śmierci. Rzucić się w otchłań śmierci, wiedząc, że po drugiej stronie czekają na nas otwarte ramiona Ojca - to jeszcze nie jest pełne doświadczenie śmierci. Dlatego Ojciec miałby pozwolić doświadczyć Synowi także owej "nieobecności" Boga w śmierci. Niektórzy chcieliby nawet w tym właśnie momencie widzieć owo "zstąpienie Chrystusa do piekieł", gdzie człowiek cierpi z powodu nieobecności Boga.

Znany egzystencjalista Soren Kierkegaard pisze, że skupiając się na dramacie Syna, który wypowiada te słowa, nie należy zapominać także o dramacie Ojca, bo któryż z ojców chciałby usłyszeć z ust umiłowanego syna tę bolesną skargę: "Czemuś mnie opuścił?". Czy można sobie wyobrazić ból ojcowskiego serca?

Tymczasem, jak przypomina Benedykt XVI w książce "Jezus z Nazaretu" i w jednej z ostatnich katechez środowych, słowa "Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił" to początek Psalmu 22.

Starożytna tradycja żydowska w odniesieniu do modlitwy "Szema Izrael" mówiła, że kto gasnącymi ustami wypowie choćby tylko pierwsze jej słowa, a nawet pierwszą jej zgłoskę, ten zostanie wysłuchany przez Boga. Czyż nie należy tego odnieść również do Chrystusa, który cierpiąc na krzyżu wypowiada pierwsze słowa psalmu? Zresztą nie jedyny to psalm, którym Chrystus modli się na krzyżu, bo również słowa "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego" to werset Psalmu 31.

Heroizm miłości objawionej nam w krzyżu Chrystusa wyraża się nie tylko w ogromie Jego cierpienia. Nawet tak wielkiemu cierpieniu ukrzyżowanego Chrystusa towarzyszy jego modlitwa. Chrystus nawet w momencie agonii pozostaje w modlitewnym zjednoczeniu z Ojcem. A modli się słowami psalmów, modlitwą udręczonego człowieka. Ojciec zaś uczestniczy przez miłość w tej ofierze Syna. W ofierze naszego zbawienia.

Tak Bóg umiłował świat! A krzyż Chrystusa nam o tym przypomina. Dlatego w obecności relikwii krzyża Chrystusowego, przechowywanych w tej świątyni, mamy odwagę dzisiaj śpiewać "Gorzkie żale przybywajcie". Wchodzenie w Gorzkie Żale bez odczytania miłości Boga objawionej w krzyżu Chrystusa byłoby ryzykowne i niezrozumiałe. Byłby to żal, który niszczy człowieka i wpędza go w otchłań wyrzutów sumienia, z których nie ma wyjścia. A żal w obliczu krzyża jest źródłem naszej mocy, początkiem duchowego odrodzenia i zmartwychwstania.

 
[ Strona główna ]

Modlitwy | Zagadki | Opowiadania | Miłość | Powołanie | Małżeństwo | Niepłodność | Narzeczeństwo | Prezentacje | Katecheza | Maryja | Tajemnica Szczęścia | Dekalog | Psalmy | Perełki | Cuda | Psychotesty |

Polityka Prywatności | Kontakt - formularz | Kontakt

© 2001-2024 Pomoc Duchowa
Portal tworzony w Diecezji Warszawsko-Praskiej